Kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów. Barbara. Jak ja byłam dzieckiem, to naprawdę było inaczej. Weźmy na przykład taką odporność. Pamiętam, że jak robiło się zimno, to zaczynało się obowiązkowe picie ciepłej herbaty przed wyjściem do szkoły. Jeszcze wcześniej była to kawa zbożowa, ale na fali lifestylowych zmian
Poprzedni Następny Kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów. 0 30 Kopiuj link
Kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów!”. Zwykle bierze się to z tego, że „ najbardziej mnie dzisiaj wkurza u młodzieży to, że już więcej do niej nie należę „, ale jednak pokolenie dzisiejszych 30- i 40- latków za jedną rzeczą raczej nie tęskni: za piwną pustynią lat 90. i początku XXI wieku.
Jak ja byłam dzieckiem, to naprawdę było inaczej. Weźmy na przykład taką odporność. Pamiętam, że jak robiło się zimno, to zaczynało się obowiązkowe picie ciepłej herbaty przed wyjściem do szkoły. Jeszcze wcześniej była to kawa zbożowa, ale na fali lifestylowych zmian przerzuciliśmy się na herbatę. Czarną, granulowaną. Mama każdemu wciskała kilka kropel cytryny. Nie łykaliśmy tranu, witaminy C pod postacią kropli, tabletek, nie szamaliśmy suplementów. Myślę, że o oleju z czarnuszki dowiedziałam się dopiero kilka lat temu. Zawsze, zawsze musieliśmy mieć na głowie czapkę a na nogach ciepłe skarpety, całe szczęście, że te robione na drutach z prawdziwej owczej wełny przez babcię nie mieściły się w butach. Obciach na maksa. Dziś oczywiście nosiłabym. Wspominam je z łezką wzruszenia. I tęsknoty. Dziś nie ma babci, nie ma skarpet i jednopalczastych więc wyjście bez czapki było niczym zbrodnia. Przecież przez głowę ucieka najwięcej ciepła! To nic, że koleżanki chodziły bez, a nawet, że nie było AŻ TAK zimno. Czapka ma być na głowie. Pisałam już o rajtach? Nie? Rajty też musowo. Chłopaki kalesony. O ile czapki obecnie nosze z chęcią, kupuję takie, które nie dość, że cieple, to jeszcze jako tako w nich wyglądam o tyle rajtom mówię nie. Przynajmniej do czasu, aż mi zmrozi cztery litery. Wówczas pokornieję. Do obiadu często była kiszona kapusta, kiszone ogórki, które mama kroiła w grube plastry. Tak w ogóle, to te ogórki najlepiej smakowały na kawałku chleba z pasztetem. Wcześniej przez całe lato kisiła je przed domem, wystawiając na słoneczną stronę. I buraczki. Myślę, że buraczki to był jednak stały element tego posiłku. Żelazna porcja. Z cyklu, że jak nie wiesz, jaka surówka będzie do obiadu, to spodziewaj się buraczków na 1000 procent. A jak było coś innego, to buraczki i tak stały, bo a nuż ktoś będzie miał ochotę? Pamiętam też wielką uprawę dyni i kompoty dyniowe z dodatkiem goździków. Zimą, wieczorami tata rozkładał gazetę na kuchennym stole i obieraliśmy jabłka. Jedliśmy tonami. Mieszkaliśmy na wsi, więc o czekaliśmy na przystanku, żeby przyjechał po nas szkolny autobus. Nasz przystanek to był akurat ten gorszy, bez daszku. Właściwie nawet nie przystanek, tylko miejsce zbiórki przy kapliczce. Tam autobus zawracał. Ci na początku wsi to mieli luksus normalnie. Porządny murowany przystanek z daszkiem i wielki żywopłot. Jak z nieba lało albo dął wiatr, to mieli się gdzie schować. My to ewentualnie mogliśmy wcisnąć się do maciupeńkiej kapliczki. Metr pięćdziesiąt na metr pięćdziesiąt. A nas z 15 osób minimum. I trzeba było zachować powagę. Komu się to udawało? Na autobus powrotny czekaliśmy często jedną a nawet dwie godziny lekcyjne. Na potem po powrocie do domu, zjedzeniu obiadu, znowu na podwórko. Powiem wam, że dopiero, jak zrobiło się ciemno, to zabawa w chowanego miała sens. Uwierzycie, że jakieś 2-30 lat temu na wsi nie było ogrzewania gazowego? Jeśli nie, to śpieszę z wyjaśnieniami, że nie ma go do tej pory. Był piec, w którym trzeba było napalić i to nie taki, jak są teraz. Że dorzucisz i przyjdziesz sprawdzić za trzy dni. Nie, trzeba było ognia pilnować bez przerwy. A że nikt nie zgłaszał się na strażnika ognia, to rano budziłaś się w epoce że chorowaliśmy, raz na cały sezon. Tata kazał leżeć i się pocić. Dostawaliśmy nawet poduszkę elektryczną, żeby się wygrzać. Fajnie było tak poleżeć. Ale potem następowało przepisywanie zeszytów z całego tygodnia. Boże co to był za dramat. Nienawidziłam. I teraz ja, mama przedszkolaka z dużego miasta. Naprawdę myślałam, że te wszystkie opowieści o chorobach przedszkolaków to rodzaj fantasty, że dziecko kichnie i ani się obejrzysz a już trzeci tydzień siedzisz z nim w domu. Ale nie. Nie zmyślali, to wszystko prawda.
Kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów ryś Skomentuj tego mema: Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora (najcześciej w ciągu 1-2 godzin , czasem później).
Dobry wieczór. /dziś tekst dla pełnoletnich użytkowników. Zawiera wulgarne i obrazobórcze stwierdzenia/. Dzieci i młodzież to są tacy i owacy, słuchają demoralizującej muzyki i w ogóle, patologiczne rzeczy poznają już w czwartej klasie, jak na przykład Sexmasterkę z "Głębokim gardłem", co brzmi jak nazwa filmu na pornhube, a jest jakimś rakowym utworem. (Swoją drogą, produkcja "Głębokie gardło" z 1972 roku była pierwszym filmem pornograficznym, emitowanym w kinie. Co ciekawe, aktorka grająca w nim glówną rolę, po latach prowadziła kampanie przeciwko branży, w której zaczynała). O sytuacji usłyszałam na forum. Moi podopieczni cały czas jarają się: "Miłością w Zakopanem" i Sławomirem, choć może poza moimi (i swoich rodziców) plecami włączają (s)hity, które nie mają sensu. No, może poza tym, że pani chwali się swoim głębokim gardłem i jest lepsza od jakiegoś nieznanego artysty, którego odbiorca ma wyłączyć, bo ona ma coś lepszego. Rozumiesz? Ona ma coś lepszego, kotuś. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Tak, to jej cudowne głębokie gardło, które jest głębsze od tekstu; dla odmiany tak sztywnego jak to , co podmiot bierze do ust. Owszem, można się oburzać, bo... jak to? Dzieci słuchają tekstów z podtekstem erotycznym? Sama na początku się zszokowałam, ale potem przypomniałam sobie, że w wieku niespełna jedenastu lat siedzieliśmy na schodach z walkanem i z wypiekami na twarzy słuchaliśmy: "Pocałuj mnie w d***" Karramby. Nie sprawiło to, że wyrośliśmy na patusów. Może niektórzy, ale wynika to z zupełnie innych powodów. Te dzieciaki, które się stoczyły, nie miały dobrych wzorców w domu. Od początku jechały po złym torze, a ich rodzice mieli gdzieś to, co robią, jakiej muzyki słuchają i z kim się spotykają. Większość za słuchanie szłamu dostawała od rodziców opierdol. Jeśli z czymś trzeba było się kryć, podświadomie w umyśle kiełkowala informacja, że coś nie jest do końca odpowiednie dla naszych młodych umysłów. Rozmowy nie działały natychmiast, ale kiełkowały, kwitły i sprawiały, że staliśmy się takimi ludźmi, którymi jesteśmy dziś. Dzieciaki też wyrosną z Sexmasterki, podobnie jak z butów na rzepy i koszulek z Lewandowskim. Za kilka lat będą się tego wstydzić i... narzekać na inne (s)hity, słuchane przez dzieci z podstawówki. (Póki co, trzeba dzieci edukować, rozmawiać i pokazywać alternatywę, bo internet to nie tylko zło, patostreamerzy i hejt na każdym kroku, ale również wartościowe rzeczy, strony edukacyjne, książki w pdf-ach).
Kiedyś to były czasy! Teraz to nie ma czasów. Weźmy na przykład taki 1995 rok. Wówczas również przeżywaliśmy sporo emocji związanych z polityką. Kampania, zdecydowane programy, mocni
No niestety, wydawało się że szczepionki to zakończą na dobre, ale nawet nie nowe warianty mnie martwią, bo zdaje się że każda szczepionka jakoś tam na nowe warianty działa, gorzej lub lepiej, ale ciężkie/śmiertelne przypadki ogranicza prawie do zera, ale żeby pandemia się skończyła w tym roku, Pfizer, Moderna i AstraZeneca musiałyby dostarczać w 100% to co obiecują (a widać jak to idzie), plus musiałyby być zaakceptowane szczepionki Johnson&Johnson, Curevac i Novavax szybko i ci producenci również musieliby dostarczać wszystko co obiecują. A jakoś nie wierzę że ten scenariusz się w pełni spełni, bo gdyby się spiełniały deklaracje producentów na pierwszy kwartał, to już byśmy zaraz mieli zaszczepioną całą ochronę zdrowia, nauczycieli i wszystkich 60+...
Bluza męska KIEDYŚ BYŁY CZASY TERAZ NIE MA CZASÓW wykonana została w 80% z wysokogatunkowej bawełny i w 20% z poliestru. Nadruk nie pęka, nie zmienia koloru oraz nie spiera się, ponieważ wykonany został z foli Poli Flex Premium. Tabela rozmiarów bluz męskich:
Sedany Toyota Crown już od uchodzą w Japonii za symbol luksusu. Oferowany od 1955 r. model był pierwszym masowo produkowanym luksusowym samochodem osobowym opracowanym w pełni niezależnie przez Toyotę. Pierwotnie dostępny jedynie na kilku rynkach, teraz ma szansę podbić cały świat, bowiem już jesienią br. Japończycy planują rozpocząć globalną ekspansję modelu Crown, oferując go w około 40 krajach. Foto: Toyota Toyota Crown Toyota Crown — synonim luksusu, który stracił na znaczeniu Powodem spadku zainteresowania modelem Crown, jak informuje sama Toyota, był brak możliwości spełnienia różnorodnych oczekiwań klientów, a także coraz mniejsza rola auta jako pojazdu flagowego. Potwierdzają to przywoływane przez Nikkei Asia dane sprzedażowe. W ubiegłym roku globalna sprzedaż Toyoty Crown wyniosła ok. 21 tys. egzemplarzy. To najniższy wynik od 1958 r. Foto: Toyota Toyota Crown 2022 Teraz, teoretycznie wbrew logice, bo pałeczkę producenta luksusowych modeli przejęła marka Lexus, Toyota chce dać nowe życie modelowi Crown. Japoński koncern reklamuje swój przyszły model pod hasłem "Crown nowej ery", ale w istocie będzie to cała seria Crown. Stworzą ją crossover łączący cechy sedana i SUV-a, wersja sportowa, klasyczna limuzyna, a także odmiana Estate, która w rzeczywistości będzie funkcjonalnym SUV-em. Toyota Crown — duże nadzieje marki Apetyt Toyoty na sukces związany z powrotem modelu Crown na salony jest dość duży. Zdaniem Nikkei Asia producent chce osiągnąć pułap sprzedaży na poziomie 200 tys. sztuk rocznie, czyli złotej ery dla Toyoty Crown, który przypadał na lata 1988-1990. Połowa szacowanego wolumenu miałaby pozostać w Japonii, innymi kluczowymi rynkami będą także Stany Zjednoczone, Chiny oraz Bliski Wschód. Czas pokaże, czy seria Crown trafi również do Europy, w tym do Polski. Mimo ogromnej konkurencji wewnętrznej i zewnętrznej stary-nowy model Toyoty ma szanse na zaistnienie w świadomości klientów, również na rynkach, na których nazwa Crown nie jest tak rozpoznawalna jak w Japonii. Tu z pomocą może przyjść przyjęta przez Toyotę stylistyka nowych modeli, a także projekt wnętrza. Dodatkowym atutem może być sprawdzony napęd hybrydowy.
"Kiedyś to były czasy, dzisiaj nie ma czasów.", śmiało! Ile razy, niby to w żartach, rzuciliście tym zdaniem w ciągu ostatnich 12 miesięcy? Żyjemy w trudnym momencie w historii. Jeszcze nigdy nie– Hören Sie [92.] 👾 Największe kłamstwo naszych czasów, czyli "Kiedyś to były czasy, dzisiaj nie ma czasów." GIMBY NIE ZNAJO von Podcast RADIOaktywny sofort auf Ihrem Tablet
Tak tak, kiedyś to były czasy, dzisiej to ni ma czasów. 03.10.2021 18:21 to różnica pomiędzy grami kiedyś a teraz nie polega na tym czy były lepsze czy gorsze. Kiedyś po prostu dużo
Social media. Płacisz i wokół nie ma dzieci. Zanim ucieszysz się z tego pomysłu linii lotniczej, dobrze się zastanów. Wychodzisz ze swojego strzeżonego osiedla dla bezdzietnych. Wsiadasz do samochodu szczelnie odgradzającego cię od innych. Zatrzymujesz się w ulubionej restauracji, do której nie można wejść z lodem, psem i pociechą.
Kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów – CD-Action bez płyt z grami! Bartek Szcześniak 2018-08-23 Skomentuj {reklama-artykul}Dla wielu graczy w Polsce, zarówno starszych, jak i tych z niskim lvl, CD-Action to najbardziej kultowy i rozpoznawalny magazyn o grach.
July 30, 2016 ·. Historia wierszyk #1. Mój Ty Jaśnie Panie,Ty Hrabio wspaniały. gdy się idziesz wysrać i wytrzeszczasz gały. korona nie spadnie i nic ci się nie stanie, kiedy wytrzesz dupe i zakończysz sranie! Ja ci gwarantuje,w krzyżu nie poczujesz. jak kibel po sobie pieknie wyszorujesz!
gMvr.